Jak się robi olimpiadę?

Jeden z krajów arabskich zagroził bojkotem igrzysk, bo mają się odbyć w czasie ramadanu, a ekumeniczne centrum modlitwy w wiosce olimpijskiej nie zapewniło odpowiedniego entourage’u.

Dyrektorzy z komitetu organizacyjnego nerwowo googlują w swoich komórkach hasło „meczet”, przerzucając się nawzajem wyczytanymi właśnie rewelacjami o konieczności zwrócenia się podczas modlitwy w stronę Mekki ku szybkim dokształceniu się i konsultacjach z architektem, który zapewnia, że na „miniminaret” można zaadaptować wylot klimatyzacji na dachu, komitet olimpijski stawia czoło przedstawicielom świata muzułmańskiego i kryzys zostaje zażegnany. Tylko pani od PR do końca nie bardzo rozumie, o co chodzi, ale ona w ogóle jest koncertową idiotką, która intelektualne braki stara się zatuszować potokiem słów „totalnie” i „absolutnie”.

Za każdym razem, gdy ich widzę, wątpliwości co do igrzysk w Londynie mam nie mniejsze niż brytyjskie media ostrzegające rodaków przed Euro w Polsce. Na szczęście to tylko serial „Twenty Twelve” (w Polsce pt „Jak się robi olimpiadę”).

Spis treści

Dziś gorzkich łez już nie ma

W rzeczywistości dokonania organizatorów rozpoczynających się 27 lipca igrzysk wyglądają lepiej, choć nie radzę sugerować się jedynie prze-słodzonymi fotografiami na oficjalnej stronie internetowej. Arnika z niej na przykład, że główny stadion mieści się na wielkiej, pokrytej żonkilami łące, podczas gdy okolica cały czas nie daje zapomnieć, że jeszcze kilka lat temu było tu przemysłowe wysypisko śmieci, a ceny nieruchomości nie bez powodu należą tu do najniższych w mieście. I jeszcze spadają, gdy pojawi się news o zadźganiu kogoś nieopodal Parku Olimpijskiego (odbywające się dwa razy w tygodniu wycieczki do wioski olimpijskiej, podczas których przewodnik opowiada też o grasującym swego czasu w tych okolicach Kubie Rozpruwaczu, zawsze kończą się przed zmrokiem Tak na wszelki wypadek).

O tym, że coś się jednak zmienia, świadczą tytuły książek pisanych o tej okolicy. Kiedyś były to „Gorzkie łzy londyńskiego marginesu”, „Ludzie otchłani”, „Obdarty Londyn” czy „Najmroczniejszy Londyn”. Dziś na wystawach księgarń w okolicy Stratfordu pyszni się „Chavs. The Demonization of The Working Class” [Dresiarze. Demonizowanie klasy robotniczej] i album o rewitalizacji dzielnicy, którą rozpoczęło postawienie tu wielkiego centrum handlowego. Najnowszą dumą dziel nicy jest Park Olimpijski, do którego należy, oprócz górującego nad okolicą stadionu, centrum sportów wodnych, tor kolarski, hala do koszykówki, piłki ręcznej i jeszcze parę innych.

Część obiektów po imprezie przetrwa (na zmniejszonym, Stadionie Olimpijskim grać będzie klub piłkarski West Ham United), inne zostaną rozebrane, a jeszcze inne rozparcelowane po Wielkiej Brytanii Wszystko w trosce o środowisko, o którym mówi się na Wyspach zdecydowanie więcej niż o sportowej rywalizacji

O tym, że olimpijskie łazienki zużywają o 40 procent mniej wody, wie tu każde dziecko. O sile ekologicznego ducha świadczy nawet położony w Parku Olimpijskim McDonald, który także przeradza się w ekorestaurację, co można poznać po pomalowanych na zielono ścianach i drewnianym wystroju wnętrz.

Przy okazji igrzysk Londyn wzbogaca się również o wykańczane i otwierane naprędce inwestycje, zwłaszcza w biedniejszych częściach miasta – kolejkę linową zawieszoną 91 metrów nad Tamizą (sponsor dał na to 60 milionów funtów) czy ukończony właśnie Shard, najwyższy wieżo-wiec w Europie. Po dwuipółtygodniowej imprezie, która ściągnie do miasta około 19 milionów ludzi, zostanie też wioska olimpijska dla 17 tysięcy sportowców. Mieszkania będą tu mogli kupić po cenach niższych niż na wolnym rynku związani z biedniejszą częścią miasta nauczyciele, pracownicy socjalni, policjanci i pracownicy. medyczni. Trudno jednak powiedzieć, jak to będzie wyglądało w praktyce, bo wioskę olimpijską też miała budować lokalna społeczność – została nawet powołana specjalna komórka, by tego dopilnować – a skończyło się na tym, że ponad połowa z blisko 10 tysięcy robotników to tańsi imigranci z Europy Wschodniej, co bynajmniej nie przysporzyło nam sympatii w brytyjskich mediach.

Prawie jak wieża Eiffla

Nasze podpadnięcie nijak się jednak ma do nie-chęci, z którą spotykają się Anish Kapoor i jego hinduscy sponsorzy z ArcelorMittal, największego na świecie producenta stali Gdy władze Londynu stwierdzimy, że igrzyska „potrzebują czegoś ekstra”, wybór padł na słynnego rzeźbiarza, który obok stadionu postawił wysoką na 115 metrów wieżę obserwacyjną – ”największe w Wielkiej Brytanii dzieło sztuki w przestrzeni publiczną”. Powiedzieć, że jest brzydkie, to nic nie powiedzieć.

Wieża obserwacyjna, którą oplata wykrzywiona jak rollercoaster konstrukcja z pomalowanej na linii fioletowo stali, zdecydowanie góruje nad okolicą. Uniknąć patrzenia na nią można tylko w jeden sposób: kupując bilet za 15 funtów i wjeżdżając na jej taras widokowy. Reprezentujący władze miejskie mecenasi projektu nie mąją jednak wątpliwości że ArcelorMittał Orbit będzie londyńską odpowiedzią na wieżę Eiffla i wszyscy ją w końcu pokochają.

Tylko nie metrem

Dzieło Kapoora wywołuje emocje, ale sen z powiek spędza organizatorom transport publiczny w czasie igrzysk. Nikt nie ma złudzeń, że poruszanie się po Londynie na przełomie lipca i sierpnia będzie koszmarem, więc transport for London robi, co może, by zniechęcić ludzi do korzy stania ze swoich usług. Miasto od kilku lat pracuje nad poprawą kondycji fizycznej mieszkańców, udostępniając za darmo publiczne baseny i tworząc system darmowych rowerów do wynajęcia, dla których zbudowano dziesiątki kilometrów ścieżek. Wszechobecne są reklamowe billboardy, na których sportowiec skacze o tyczce przez dumy ludzi w metrze, a tłok na ruchomych schodach spowodowany jest przez uczestnika zawodów jeździeckich. Dużo skuteczniejsi mogą się okazać związkowcy, którzy co jakiś czas grożą strajkami w metrze, by walczyć o swoje prawa.

Próbą generalną miały tyć obchody diamentowego jubileuszu królowej, na które – zwłaszcza na pokaz płynącej Tamizą flotylli tysiąca łodzi przyjechało do centrum miasta 5 milionów ludzi. Skończyło się to wielką porażką, spora część ludzi nie tylko nie zobaczyła tej atrakcji, ale też przez kilka godzin nie mogła wrócić do domu, bo stanęło przeciążone metro, a nawet autobus którym od wojny zdarzyło się to tylko raz – w czasie londyńskich zamachów.

Aktualności sportowe

Spodobał Ci się ta aktualność? Oceń ją i zostaw komentarz lub ocenę ze swojej strony.

Dodaj komentarz:

słabejest okdobrebardzo dobrerewelacja (Oceń ten artykuł!)
Loading...