Poker w Hollywood – „Hazardziści”

Poker w Hollywood – „Hazardziści”

„Hazardziści”, fabuła tego filmu jest znana chyba każdemu karciarzowi. Kultowa pozycja, w której zawarto kilka pokerowych „przykazań”, a dodatkowym atutem jest gwiazdorska obsada filmu.

Szczególnie charakterystyczną postać gra John Malkovich. Grany przez niego czarny charakter – Teddy KGB i jego twardy wschodnioeuropejski akcent na długo pozostają w pamięci po obejrzeniu filmu. Myślę, że nie ma sensu przytaczać tu obrazów znad zielonego stolika, bo pewnie zostały one dziesiątki razy przeanalizowane przynajmniej przez większość osób mających przyjemność oglądać „Hazardzistów”.

Jeśli w ciągu pół godziny nie znajdziesz przy stole frajera, to sam nim jesteś”,to jedna z filmowych mądrości, którą warto zapamiętać. Nie ma wątpliwości, że jeśli ktoś chce skubać stoły regularnie to powinien grywać tam, gdzie dają zarobić. Ciężko jest wygrywać z rekinami, tak więc powyższe powiedzenie jak ulał pasuje do sytuacji, w której młody gracz usiłuje zarobić na swoje życie. W tym przypadku takim zawodnikiem jest Mike McDermot (Matt Damon), który dzięki grze w pokera był w stanie opłacać czesne za studia prawnicze. W Stanach Zjednoczonych nie jest to mała kwota. Jednak siedząc przy stoliku gdzie nie udało nam się znaleźć leszcza, warto pomimo tego czasem zostać i pograć. Bo jakim byłby gracz, który pływa tylko w morzu pełnym płotek? Z czasem każdy pragnący rozwinąć swe pokerowe umiejętności będzie musiał zanurkować w basenie z rekinami.

Owcę można golić wiele razy, ale obedrzeć ze skóry tylko raz” – kolejna filmowa mądrość, wręcz przykazanie stare niemalże jak sama gra w karty. Nikt nie lubi być ogrywany, może z wyjątkiem bogatych sknerów – masochistów. Dlatego jeśli ktoś zostanie brutalnie ogołocony przy kartach, to na pewno nie prędko do nich wróci.

Dobry karciarz goli frajera wiele razy i jeszcze jest uważany za jego dobrego kumpla, który czasem poklepie po ramieniu i pocieszy po porażce. Takich agentów jest niewielu. Najlepszym przykładem nieumiejętnego golenia jest filmowy Lester „Worm” Murphy (Edward Norton). Les nie ma umiaru, na dodatek jest dobry w kantowaniu i często tego nadużywa. Wprawne oko profesjonalnego karciarza wychwyci, że coś jest nie tak, czasem zrobi to nawet amator z sokolim okiem.

Ryzyko bycia złapanym na „wałku” istnieje zawsze. „Worm” nie brał tego pod uwagę, wolał czyścić ludzi do zera, wiedząc o tym, że prędzej czy później znowu trafi w to samo miejsce i spotka tych samych ludzi, a za każdym kolejnym razem będzie gorzej wydusić z gościa gotówkę. W filmie sytuacja jest nieco inna, ponieważ Lester i Mike mają bardzo mało czasu na spłatę długu, co jednak nie tłumaczy takiego zachowania, jak kantowanie w policyjnym klubie pokerowym, gdzie prawie wszyscy przy stole są uzbrojeni w broń palną. Przypomina to trochę taniec na płonącej linie.

Ciekawym jest również to, w jaki sposób reżyser ukazał mniej lub bardziej nadające się do bycia „pro” typy osobowości. Najbardziej godną uwagi jest moim zdaniem sylwetka Joego Knisha (John Torturro). Typowy „cencik”, ciułacz, czajnik, od 15 lat nie podejmował żadnej pracy zarobkowej. Żyje głownie z gry w pokera. Jest cierpliwy, pozbawiony emocji podczas gry, szanuje swój bankroll. Dla Mike’a jest pokerowym guru. Taki typ charakteru prawdopodobnie jest najbardziej odpowiedni do tej gry. Poker to ciężki kawałek chleba, Joe jest tego świadom. Wie również czym może poskutkować porywanie się z motyką na Księżyc. Szanuje pieniądz i zna jego wartość, dzięki temu rachunki ma popłacone, ma co jeść i dach nad głową, a jego dziecko nie chodzi głodne. Największym minusem takiego podejścia jest to, że w wąskim lokalnym środowisku jest się postrzeganym jako „czajnik”, gracz, który jest „tight” i raczej unika ryzykownych i pełnych akcji zagrywek. Konsekwencją tego jest mniej okazji do zarobku, co zmusza do częstych wypadów w miejsca gdzie nie jest się znanym, w przypadku Knisha jest to np. Atlantic City.

Mike McDermott jest młody i narwany. Spragniony sukcesów i chwały. Uznaje Knisha za swego mentora, lecz jego nauki jednym uchem wchodzą a drugim wychodzą. Następstwem nieprzyswojenia sobie tej prostej wiedzy Mike przegrywa pewnego feralnego wieczoru cały swój dotychczasowy dorobek. Zamarzyło mu się Las Vegas, więc spróbował sił w grze z wyższej półki i poległ. Po 9 miesiącach , jak nowo narodzony po kilku mniej i bardziej ciekawych przygodach powrócił i tym razem złoił dwukrotnie w pojedynku „heads up” Teddy’ego KGB. Tak właśnie wygląda życie pokerzysty w Hollywoodzkiej produkcji.

Film a rzeczywistość

Niestety obawiam się, że w rzeczywistości nieco inaczej to wygląda. Wielu zapalonych pokerzystów przypomina zachowaniem głównego bohatera. Nie dopuszcza do siebie dobrych rad i sprawdzonych metod, nie pracuje nad opanowaniem swoich emocji podczas gry. Co więcej, wiele osób gubi właśnie chciwość, oraz chęć szybkiego pomnożenia tego co posiadają. W przypadku porażki pozostaje już tylko „ściana płaczu”. Do tego dochodzi jeszcze ludzka potrzeba poczucia bycia aprobowanym, bycia kimś, żądza sławy.

Te wszystkie potrzeby można zaspokoić wielką wygraną i tytułem mistrza pokera. Tego właśnie pragnie Mike McD, lecz jemu podobnych są tysiące na całym cywilizowanym świecie. On nie chce być jak Knish, który całe życie spędził w cieniu dłubiąc dolar do dolara na czynsz i alimenty. Jednak patrząc na tych dwóch z dalszej perspektywy wyraźnie widać, która postawa bardziej wychodzi na dobre.

Knish to zawodowiec, a McDermotowi bliżej do członka klubu anonimowych hazardzistów niż do grona zawodowych pokerzystów. Wiele osób może się ze mną w tym miejscu nie zgodzić. Dla mnie najlepszym dowodem na to jest scena, w której Mike zwierza się swojej dziewczynie mówiąc, że wrócił do pokera pomimo danej obietnicy całkowitej karcianej abstynencji. Co najważniejsze, dodał iż będąc w grze po raz pierwszy od dawna poczuł, że żyje. Jeśli kiedykolwiek wypowiecie podobne słowa, powinna zapalić się wam czerwona lampka, być może potrzebna jest pomoc specjalisty z dziedziny uzależnień. Podobne zdanie wypowiada bohater filmu „Hazardzista” opartego na autentycznej historii Dan Mahowny’ego.

W końcowej scenie zwierza się swojemu terapeucie, że bez hazardu żyje już tylko na kilka procent, tylko gra była w stanie wyzwolić uczucie życia na 100%, cała reszta klasowała się poniżej połowy tej skali. Mahowny zdefraudował miliony będąc pracownikiem kanadyjskiego banku, wszystkie pieniądze przegrał w kasynach Atlantic City oraz u bukmacherów.

Osoby Lestera Murphy’ego chyba zgłębiać nie trzeba, reprezentował on typową szkołę cwaniactwa i kanciarstwa. Hazardzista, wyjątkowo nieodpowiedzialny i przyciągający problemy na własne życzenie. Głupek, ani srogi łomot, ani więzienie nie są go w stanie naprostować. Totalnie autodestrukcyjna osobowość.

W całej tej historii najlepsze jest to, że żywot takiego człowieka jak Knish, zawodowego pokerzysty – czajnika byłoby niebywale trudne i zbyt nudne do sfilmowania. Do filmowych produkcji nadają się takie właśnie pełne zwrotów akcji i napięcia historie, lub biografie naprawdę wielkich talentów jak np. Stu Ungar, którego życie przebiegało mniej więcej jak w powiedzonku: raz pod wozem, raz na wozie. Jednak spośród wszystkich chyba tylko Knish wiedział czym jest pieniądz. Bo tak jak rolnikowi potrzebny jest kombajn, żeby zebrać plony, strażakowi wóz strażacki a modelce piękne smukłe ciało, tak pokerzyście potrzebne są pieniądze. Bo wszystko to są narzędzia pracy, bez których nie będą w stanie zarobić na życie. Dla każdego gracza, obojętnym jest czy grywa w pokera, obstawia mecze u bukmacherów czy liczy karty w black jack’u, pieniądz jest narzędziem pracy. Roztrwaniając pieniądze, pozbywają się narzędzia. Morał z tego taki: Drodzy Gracze, szanujcie swój bankroll.

Poker

, , , , , , , , ,

Spodobał Ci się zostaw komentarz lub ocenę ze swojej strony.

Dodaj komentarz:

słabejest okdobrebardzo dobrerewelacja (Oceń ten artykuł!)
Loading...