Progresja – dobry sposób na bankruta w zakładach bukmacherskich

Progresja – dobry sposób na bankruta w zakładach bukmacherskich

Jeśli czytacie ten artykuł to oznacza prawdopodobnie tylko dwie rzeczy. Albo regularnie stosujecie progresywny sposób podnoszenia wielkości stawek i nie jesteście pewni, czy postępujecie dobrze.

Albo gracie płaską stawką i chcielibyście potwierdzenia słuszności wybranej przez Was drogi. Na wstępie mogę powiedzieć jedno – na pewno ktoś będzie niezadowolony.

Każdy z obstawiających zdarzenia sportowe na pewno wie czym jest valuebet oraz co to jest wartość oczekiwana. Ale tym, którzy nie pamiętają przypomnę.

Wartość oczekiwana odzwierciedla ilość pieniędzy jaka powinna nam się zwrócić na każde X zainwestowanych pieniędzy. Natomiast valuebet to zakład na zdarzenie, którego prawdopodobieństwo zaistnienia przemnożone przez kurs wystawiony przez bukmachera jest większy od jedynki (wedle wzoru p*k>1).

Na przykład chcemy obstawić drużynę A, jednocześnie szacujemy szansę jej zwycięstwa na około 50%. Bukmacher wystawił kurs 2,5. A więc p=0,5, k=2,5, zatem otrzymujemy nierówność 0,5*2,5>1. Jest to valuebet. To tak w skrócie i opisane językiem gracza.

Spis treści

Eksperyment: progresja vs płaska stawka

Zróbmy mały eksperyment. Potrzebne będą takie rekwizyty jak kartka papieru (najlepiej w kratkę), ołówek, dwie talie kart i kalkulator. Dla potrzeb naszego ćwiczenia załóżmy, że nasza długoterminowa skuteczność w typowaniu zdarzeń sportowych to 58%. Nasze karty to wyniki zdarzeń sportowych i tak jak w sporcie zmienna będzie również nasza skuteczność. Załóżmy, że wszystkie karty od 7 do Króla oznaczają zwycięstwo, Asy oznaczają remis, natomiast reszta kart to przegrane (od 2 do 6).

W tak oznaczonej talii mamy 40 przegranych, 56 zwycięstw i 8 remisów, co daje nam wartość oczekiwaną na poziomie 58,3%. Tak więc jeśli pierwsza karta, którą wyciągniemy będzie oznaczała porażkę nasz wartość oczekiwana wzrośnie do 56 z 95 czyli 58,9%. Natomiast jeśli pierwsza karta okaże się zwycięską, wartość oczekiwana spadnie do 55 z 95 czyli 57,9%. I tak dalej i tak dalej. Za każdym razem po odkryciu kart, na nowo liczymy tę wartość. Wielkość stawki dopieramy tak jak to robimy na co dzień. Możliwości jest zatem mnóstwo, począwszy od systemu od „1 do 10”, gwiazdki, punkty, dimesy aż do obliczania stawki ze wzoru Kelly’ego.

Dwie rzeczy są ważne:

  • Po pierwsze – nie obstawiamy kiedy otrzymujemy negatywną wartość oczekiwaną, czyli coś blisko 50% i poniżej. Możemy ustalić, że nie obstawiamy gdy wartość będzie mniejsza lub równa 53%.
  • Po drugie – za każdym razem kiedy zejdzie (tak pi razy drzwi) połowa talii, tasujemy ją od nowa. Połowa w tym wypadku to 52 karty (bierzemy pod uwagę podwójny deck).

Żeby symulacja była bardziej realistyczna, wykładajcie taką liczbę kart jaką ilość meczy obstawiacie na kolejkę. Obojętne czy są to puchary, liga włoska czy angielska, NBA, NFL czy baseball. Niech to odzwierciedli Waszą bukmacherską rzeczywistość. Tym eksperymentem chcę Wam pokazać jak często i gęsto musicie zaryzykować sporą część bankrollu przez takie mocne valuebety i progresywne stawki. Powtórzcie ten eksperyment kilkukrotnie i notujcie wyniki. Wcale nie będę zdziwiony jeśli niektórzy z Was polegli bankrutując przy którejś talii.

Zróbcie ten sam eksperyment dla płaskich stawek. Do jakich wniosków doszliście? Jak wypadł stosunek zainwestowanych pieniędzy i stopy zwrotu z systemu Kelly’ego i jemu podobnych, a jak w przypadku płaskich stawek? Odpowiedzi na to pytanie powinien Wam dostarczyć przeprowadzony przed momentem eksperyment.

Jak sami zobaczycie przeprowadzając eksperyment, że grając stawkami progresywnymi stopa zwrotu jest po prostu mniejsza a ryzyko dużo większe niż przy stawkach płaskich. Trzeba więcej zainwestować i są duże szanse na kompletna klapę zwłaszcza gdy liczba obstawianych zdarzeń rośnie.

System Kelly’ego i inne systemy progresywne są dziećmi systemu Martingale. Obecnie są ich setki, ale wywodzą się z jednego źródła. Wszystkie one mają wspólna cechę – jesteście tak długo wygrani jak długo nie kończą się Wasze rezerwy finansowe. Wystarczy przeprowadzić zwykły test monetą, aby sprawdzić jak ich nakładów będziemy potrzebować w przypadku naprawdę czarnych serii. Sądzę, że powyższy eksperyment pomógł co niektórym zrozumieć sedno sprawy.

Najdłuższa seria jednego koloru w naziemnym kasynie wyniosła 33 i zdarzyło się to aż 2 razy w historii! Wyobraźcie sobie co ludzie stawiali na stół przy 29, 30, 31 powtórzeniu koloru czarnego? Samochody, domy, żony… wygranym było tylko kasyno!

Zakłady bukmacherskie to skomplikowany sport

Na nieszczęście eksperyment z kartami to tylko wierzchołek góry lodowej. W przypadku talii kart znaliśmy nasze prawdopodobieństwo wygranej. Mogliśmy je oszacować co do setnej procenta. Niestety sportowa rzeczywistość jest dużo bardziej niepewna. Przyznajcie sami, że jest to zabawne kiedy typer z dokładnością co do procenta podaje szanse danego zakładu. Jak on to do cholery obliczył?

Jest taka dziedzina, którą zwą ekonometrią. Jest to nauka, która za pomocą matematyki, statystyki oraz informatyki bada związki zachodzące między zjawiskami i zmiennymi ekonomicznymi. W ekonometrii wykorzystuje się coś takiego jak model ekonometryczny, czyli wzór w którym jedna zmienna objaśniana jest przez szereg innych zmiennych objaśniających.

Do czego zmierzam? Otóż gdyby tak każdy wynik sportowego zdarzenia rozpatrywać pod kątem modelu ekonometrycznego, wyliczenie dokładnych szans wygranej naszego zespołu graniczyło by wręcz z posiadaniem umysłu geniusza. Niech będzie że X to szanse naszej drużyny na wygranie. Dajmy na to, że analizujemy mecz piłki nożnej. I tak po kolei A to forma strzelców, B to forma obrony, C to forma bramkarza, D to warunki pogodowe, E to stan boiska, F stan psychiczny całej drużyny,G kondycja finansowa. A teraz złóżmy to do kupy i przed każdą literką postawmy znak procentu.

<center „>X= %A + %B + %C + %D + E% + %F + %G + margines błędu

Wyobraźcie sobie teraz, że musielibyście przeanalizować tysiące spotkań aby mniej więcej wyliczyć, który czynnik i w jakim stopniu może wpływać na wynik meczu. Pomyślicie ile jeszcze jest czynników, których nawet tu nie wymieniłem. Na dokładkę spróbujcie sobie wyobrazić jak ogromna musi być wariancja i jak nieprawdopodobnie trudnym lub prawie niemożliwym dokonaniem jest oszacowanie wyniku takiego spotkania. I co, nadal jesteście przekonani, że wasze wielkości waszych zakładów za każdym razem są słusznie dobrane?

Dobre zdarzenia, nie dobre stawki

Tysiące hazardzistów na świecie jest przekonanych, że ich liczby są nieomylne. Wierzą w nie za każdym razem kiedy podchodzą do okienka w Vegas lub klikają myszką zatwierdzając swój zakład na stronie bukmachera. Jednak prawda jest taka, że bukmacherzy nadal istnieją i mają się całkiem dobrze. Pogrzebmy zatem wiarę w umiejętność przewidywania przyszłości. Nie trzymajmy się jej kurczowo niczym fanatyk religijnych dogmatów. Owszem wiara i nadzieja są dobre, pod warunkiem, że mają solidne i racjonalne fundamenty. Przewidywanie przyszłości niestety nie ma mocnych filarów. Dlatego najlepiej jest skupić się na tym co jest teraz, robić swoje i po czasie wyciągnąć wnioski.

Jeśli po dłuższym okresie obstawiania jedną stawką nie odnotujecie zysków, to nie łudźcie się, że byście zyskali grając progresywnie w jakiejkolwiek postaci. Jedyne co możecie wtedy zrobić, to zmienić sposób analizowania meczy i spróbować ponownie.

Podstawowym filarem zysków w tej branży jest umiejętne dobieranie zdarzeń a nie dobieranie się do rezerw finansowych banku światowego i szukaniu złotej progresji.

Legalni bukmacherzy, Poradnik bukmacherski

, , , , ,

Spodobał Ci się ten artykuł? Oceń go i zostaw komentarz lub ocenę ze swojej strony.

Dodaj komentarz:

3 komentarze wpisu "Progresja – dobry sposób na bankruta w zakładach bukmacherskich"

  1. Celticus, środa, 1 sie 2012 14:56 

    Witam. Co do tego, że bukmacherzy maja się dobrze, przyczynia sie głównie fakt, iż przy dwustronnym zdarzeniu, sumowanie prawdopodobieństwa nie daje 100% i na tym bukmacherzy w dłuższym okresie czasu zarabiają. Zajmuję się progresją na remisy w ligach angielskich, co poprzedzone było analizą 9 lat wstecz i korygowaniem (za pomocą Excella) stawkowania, aby najgorsza możliwa seria bez remisu (nie zdradzę jaka, ale naprawdę dłuuuuga), przez te 9 lat mnie nie „zabiła” i okazuje się, że można. Kluczem do sukcesu, niestety, jest stosunkowo mały jednostkowy (procentowy) zarobek przy dużej (wszystkie z Champ. I II) ilości drużyn, które trzeba sukcesywnie obstawiać, ale moim celem było dojście do 70 EUR dziennie (uśredniając cały sezon) co z powodzeniem czynię. Zajęło mi to dwa lata, ale teraz już wszystko jest ustabilizowane. Jak to ktoś kiedyś napisał: Małą łyżeczką też się najeść można. PZDR

  2. admin, środa, 1 sie 2012 20:59 

    Celticus, może jednak chciałbyś pochwalić się swoim doświadczeniem z progresją szerszej publice w artykule? Jeżeli tak to zapraszamy do kontaktu.

  3. Jacek, poniedziałek, 10 kwi 2017 14:10 

    Na 104 karty dałeś 8 remisowych to jest trochę ponad 7% całości, przy czym w nhl pada około 25 % remisów, a w niektórych ligach piłki nożnej ponad 30%.Na zwycięstwo dałeś 58 tj około 57% a powinno być około 40. Ten test nie byłby wiarygodny.

słabejest okdobrebardzo dobrerewelacja (Oceń ten artykuł!)
Loading...